Janusz Skalski, Joanna Bątkiewicz-Brożek
Mam odwagę mówić o cudzie.
Rok Wydania: 2015
Wydawca: Znak
Wydawca: Znak
Janusz Skalski to postać wielkiego formatu. Wybitny specjalista w dziedzinie kardiochirurgii dziecięcej, człowiek mądry i dobry, zdecydowany i twardy, ale jednocześnie pełen pokory dla rzeczy wykraczających poza racjonalne pojmowanie i ujmująco wrażliwy na drugiego człowieka. Naukowiec wychowany w duchu oświeceniowej filozofii Rousseau i jednocześnie osoba głęboko wierząca, „mająca odwagę mówić o cudzie”. I właśnie jeden z takich cudów stał się przyczynkiem do powstania tej książki, będącej zapisem kilku rozmów z doktorem Skalskim jakie przeprowadziła dziennikarka „Gościa niedzielnego” Joanna Butkiewicz-Brożek, żona lekarza – co okaże się w sposób zrozumiały szalenie przydatne podczaj tego wywiadu-rzeki. O jaki zatem cud tutaj chodzi. Informacja, która prócz zacytowanego wyżej tytułu znajduje się na okładce rozmowy z profesorem Skalskim przywołuje nie tak dawne jeszcze wydarzenie, o którym rozprawiały media nie tylko w naszym kraju. Historia lekarza, który walczył o życie Adasia, to historia dwuletniego chłopca, który przebywał na mrozie przez kilka godzin w samej tylko piżamie i zapadł w stan głębokiego wyziębienia zwanego hipotermią i lekarza, kardiochirurga, który wyprowadził go z tego skrajnego stanu. Lekarza, który mimo świadomości swoich umiejętności, korzystania ze specjalistycznego sprzętu, Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu i mającego zespół wybitnych specjalistów, faktycznie ma odwagę, by z pokorą podchodzić do całej tej historii, zawierającej według niego szereg wyjątkowych zdarzeń, zaangażowania wyjątkowych osób, jak chociażby policjanta, który znalazł wychłodzone dziecko i potrafił właściwie zachować się w tej sytuacja, w tym kilka ocierających się o cud właśnie, nie do końca możliwych w jego mniemaniu do racjonalnego wytłumaczenia. Przysłuchując się tej rozmowie będziemy mogli zbudować sobie prawdziwy, podany z pierwszej ręki, z pola walki obraz tamtych wydarzeń, które media z charakterystyczną dla siebie manierą pogoni za sensacją nieco wypaczyły. Będzie nam dane także poznać wiele innych, często także skrajnych przypadków, jak chociażby trudne przeprawy z rodzicami innej wiary lub nie radzącymi sobie z upośledzonym dzieckiem. Z każdym kolejnym opowiedzianym epizodem z codziennego życia będzie profesor Skalski wzbudzał w czytelniku, nie tylko zachwyt nad swoją wielkością kalibru Zbigniewa Religi (bo zaprawdę jest równie wielki), ale przede wszystkim nad poziomem naszej rodzimej medycyny. „Startowaliśmy z poziomu bardzo niskiego – mówi Skalski - Wywindowaliśmy kardiochirurgię na wyżyny. To jest jeden z polskich sukcesów, że udało się tak odbić od dna. Nie we wszystkich działach medycyny doszło do tak spektakularnego przełomu i wspaniałych zmian, ale to jest jedna z tych dziedzin, którą można się chwalić na świecie. I my się chwalimy.” Można tylko dodać, że bardzo słusznie. Cieszy także fragment, w którym profesor Skalski opisuje w szczegółach efekty Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy i działalności samego Jurka Owsiaka. Jako, że jest osobą z klasą, nie pastwi się szczególnie na malkontentach, którzy co roku sabotują akcję zbierania na sprzęt dla dzieciaków, przedstawia zwyczajnie same fakty, które mówią same za siebie. Gratulacje należą się więc Joannie Bątkiewicz-Brożek, za przeprowadzenie rozmów z doktorem i stworzenie tej książki. Jedyne, do czego można się przepić, to stosunkowo niewielka objętość tej pracy. Aż chciałoby się, by lektura nie kończyła się tak szybko, bo tego typu krzepiącej literatury nigdy za wiele. Pozostaje mieć nadzieję, że albo autorka albo jakiś inny pasjonat pokusi się na opracowanie bardziej szczegółowego monograficznego utworu poświęconego wielowymiarowej i nietuzinkowej postaci doktora Skalskiego. A wspominam o tym tylko dlatego, że prócz mikrej objętości (niecałe 150 stron), trudno jest znaleźć w tej pracy jakiś słabe miejsca. Kapitalna postać, fascynująca rozmowa, niesamowite historie z życia wzięte. I cuda, które przecież zdarzają się codziennie. Wystarczy tylko je dostrzec i właściwie nazwać.