Lida
ISBN: 978-83-65387-00-4
Wydawca: Wydawnictwo Latarnia
„Z trudem podnosiłem
opadające powieki. Jeszcze tylko wiatr zaszeleścił w pierwszych opadłych
liściach jak płozy dziecinnych sanek po zamarzniętym śniegu. Ten ptak znowu
załkał przez sen, a może to jakieś słowo w jednej z kopert zatkniętych za
obrazem, oderwało się od pozostałych i wchodziło w nasze sny bolesnym albo
radosnym wspomnieniem, może otuchą, może przywołaniem. I zrobiło się tak cicho,
że można było usłyszeć, jak mamie na policzkach wysychają łzy.”
„Lida”
Aleksandra Jurewicza to klasyczny przykład prozy poetyckiej, przywodzący
skojarzenia z takimi dziełami jak „Sklepy cynamonowe” Schulza, „Bohiń”
Konwickiego czy „Dolina Issy” Miłosza. W tych skojarzeniach nie chodzi jedynie
o piękno języka i rytm poetyckiej niemal frazy i lirycznego obrazowania, jak w
zacytowanym wyżej fragmencie, ale przede wszystkim o podobną jak u wspomnianych
mistrzów próbę podzielenia się z czytelnikami refleksją nad uwikłaniem losów
jednostek w historię. Tytułowa Lida to miasto na Białorusi, wcześniej leżące na
terytorium Polski, miasto z bogatą historią, sięgającą XIV wieku, Jurewiczowi
posłuży jako tło do poruszenia wątków repatriacyjnych. Ta niewielkich
rozmiarów książka, jest prawdziwą perłą
wśród tekstów poruszających tematykę kresową, poprzez które ich autorzy próbują
poradzić sobie z przesiedleńczymi traumami, gdzie wrażliwość czy po prostu
zwyczajne, proste życie mieszkańców spornych terenów wystawiane były na
nierówną walkę z brutalnym walcem historii.
Snuje swoją opowieść Jurewicz z
dwóch perspektyw czasowych, nie kryjąc przy tym autobiograficznego charakteru
przywoływanych wydarzeń. Perspektywą wiodącą są wspomnienia pięcioletniego
Alika, który, co zrozumiałe, nie jest w stanie dokonać analizy wydarzeń,
których staje się uczestnikiem. Dzieli się z czytelnikiem głównie emocjami,
obrazami z rodzinnego domu w wiosce nieopodal tytułowej Lidy, gdzie mieszkał z
rodzicami i dziadkami niczym w mitycznej arkadii, z którą rozstanie opisuje w
pierwszej części powieści. Perspektywa dziecka pozwala narratorowi, choć
bardziej stosowne byłoby chyba w tym przypadku określenie podmiot liryczny, na
rozwinięcie całego diapazony uczuć i doznań, bez obawy o popadnięcie w
czułostkowość. Bardziej powściągliwy jest narrator trzydziestoparoletni, który
dopowiada kolejne wątki, uzupełniając obraz o brakujące kawałki. Posiłkuje się
listami babci Malwiny i poetyckimi wstawkami dotyczącymi wydarzeń, o których
nie sposób było opowiedzieć w inny sposób.
„Sen już się spełnia, ból już nie boli./ Babcia na progu tak bardzo
krucha, chleb / trzyma w ręku i szklankę bimbru – nie zmyłam - / mówi – tej
krwi z podłogi gdy / skaleczyłeś nogę w ogrodzie, wejdź już / do domu, nie
byłeś tutaj przecież / tak dawno, już nie pamiętasz / chyba niczego…” Otóż
przeciwnie, pamięta wszystko, mógłby zakrzyknąć Alik, Aleksander, bohater i
narrator „Lidy”. Obraz jego samego pięcioletniego w marynarskim ubranku uszytym
przez ojca, stojącego na lidzkim dworcu kolejowym i czekającym na pociąg do
tajemniczej „Polszy”, budzącej
grozę nie tylko u niego, ale u całej rodziny, na zawsze pozostanie w jego
świadomości. Tym obrazem dzieli się Jurewicz z czytelnikiem w sposób wyjątkowo
przejmujący, szalenie przy tym poetycki, brzemienny w szersze konteksty i
dzięki poetyckiej formie pozostawiający sporo miejsca dla wrażliwości
czytelnika. Należy przy tym nadmienić, że, choć jest to proza wymagająca
skupienia, nie jest hermetyczna czy
trudna w odbiorze. Bez trudu można poddać się jej nostalgicznemu urokowi, zwłaszcza
jesienną, szarą porą.
Powieść ta pierwotnie wydana została nakładem paryskiej
Kultury i w 1991 uhonorowana została nagrodą Czesław Miłosza. Wydawnictwu
„Latarnia” należą się więc ogromne wyrazy uznania, że wznowiło tę wyjątkową
pozycję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz