Łukasz Makuła
Biały murzyn Europy
Rok Wydania: 2016
ISBN: 978-83-63879-64-8
Wydawca: Jirafa Roja
Parę lat temu Janusz Korwin-Mikke na forum Parlamentu
Europejskiego zabrał głos w sprawie płacy minimalnej. Oczywiście zrobił to w
charakterystyczny dla siebie sposób: „Płacę
minimalną wprowadzono i 4 miliony młodych ludzi straciło pracę. Tam chodziło o
4 miliony murzyńskich nastolatków, a tu mamy 20 milionów młodych Europejczyków,
którzy są Murzynami Europy.” Wywołał tym zrozumiałe oburzenie, dla formy
jednak wypowiedzi, nie zaś za zwrócenie uwagi na istotę zjawiska. Zjawiska,
które fantastycznie zbeletryzował Łukasz Makuła w swojej brawurowej powieści o
tytule wprost zaczerpniętym z wypowiedzi polityka: „Biały murzyn Europy”. Rzecz
jest kontynuacją debiutanckiej prozy Makuły. Bohater, Mundek, jest już nieco
starszy, bardziej doświadczony, zgorzkniały i cyniczny, bardziej też zniszczony
dragami, alkoholem i bandyckimi wyskokami. Wciąż próbuje zmierzyć się z
przeszłością, wciąż nie udaje mu się spacyfikować do końca swojej romantycznej,
poetyckiej wręcz natury. Pozuje na zbója, na żula z marginesu, wrednego
egoistę, który poznał brudne zasady gry zwanej życiem i który postawił sobie za
cel egzystencji wtryniania co i rusz patyka w szprychy tego znienawidzonego
mechanizmu. Bliski jest w tym bohaterom Marka Hłaski, z którego cytat pojawia
się w charakterze motta na wstępie książki „Świat dzieli się dwie połowy, w
jednej z nich jest nie do życia, w drugiej nie do wytrzymania.”
Akcja tej utrzymanej w duchu łotrzykowskiej powieści
historii, pełnej szalonych zwrotów akcji, barwnych postaci i egzotycznych
krajobrazów, zaczyna się na szpitalnym oddziale odwykowym, gdzie bohater budzi
się po kilku dniach walki z silnym zatruciem alkoholowo-narkotycznym. Poznaje
tam bratnią straceńczą duszę i po wyjściu na złudną wolność, rusza z nim w
podróż pozornie bez celu i przeznaczenia. Dołącza do nich uliczny grajek, który
niczym średniowieczny minstral umilał im będzie tę straceńczą wyprawę,
komentując przy tym bieżące wydarzenia, wprowadzając tym samy pierwiastek
poetycki w prozę życia oraz przypadkowo poznana dziewczyna z dredami, którą
niczym klasyczną pannę w opałach uratują z rąk prześladowców i przyłączą do
swojej wesołej kompanii. Blisko tej prozie do twórczości wspomnianego Hłaski,
pojawiają się echa i nawiązania do twórczości Bukowskiego i Millera, uważny
czytelnik wychwyci też sporo subtelnych nawiązań do utworów i twórców kultury
wysokiej i tej nieco niższej, tak zwanej popularnej. Pojawią się odwołania do
twórczości Toma Waitsa, ról Bogusława Lindy, wreszcie w jednej ze scen
przewinie się kilka historycznych postaci, które odegrały niebagatelne role w
dziejach świata. To wszystko jednak tylko imponderabilia, błyskotki, które
umilają lekturę tej świetnie napisanej, niełatwej w gruncie rzeczy książki. Choć
może inaczej, bo nie o umilanie przecież tu chodzi, ale o próbę zawarcia w tej
obłąkańczej historii odautorskiego komentarza do aktualnej sytuacji na świecie,
zwłaszcza sytuacji, w jakiej znajdują się młodzi ludzi, aż do spojrzenia na
siebie z szerszej, egzystencjalnej perspektywy. Okazuje się, że bohaterom nie
chodzi tylko o rozróbę i zgrywę. Owszem wyrażają w ten sposób swoją frustrację,
swój bunt, który nieobcy jest przecież ludziom z ich generacji we wszystkich
epokach, ale tęsknią za czymś autentycznym i prawdziwym, co mogłoby być dla
nich czymś w rodzaju punktu odniesienia.
Można, a nawet trzeba traktować tę książkę, jako głos
pokolenia, autorowi udaje się bowiem trafnie zdiagnozować i opisać wiele
bolączek współczesnego świata, który mimo pozornej otwartości i wolności, wciąż
nie pozwala znaleźć remedium na odwieczne problemy. Przy całym swym ciężarze
gatunkowym, jest to jednak rzecz tak zgrabnie napisana, że lektura jej sprawić
powinna przyjemność każdemu czytelnikowi, potrafiącemu docenić stylistyczną maestrię
i umiejętność opowiadania. „Pamiętaj
– mówi do Mundka Hłasko w jednej z delirycznych scen – najważniejsza jest opowieść i to już tylko twoja sprawa, jak ją
opowiesz. Koniec końców, najpierw było słowo.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz