Andrzej Bart
Bezdech
Rok Wydania: 2013
Wydawca: W.A.B.
Bezdech
Rok Wydania: 2013
Wydawca: W.A.B.
Nazwisko Barta stało się głośnie po brawurowym debiucie
fabularnym Borysa Lankosza. Mowa o filmie „Rewers”, do którego Bart napisał scenariusz, wskrzeszając przy okazji jedną ze swoich dawnych postaci, która w
powieści „Rien ne va plus” popełnia samobójstwo. Dzięki sukcesowi, jaki stał
się udziałem wspólnego przedsięwzięcia obu Panów, twórczość tego starszego -
Andrzeja, stała się nieco bardziej rozpoznawalna, a bezapelacyjnie na to
zasługuje.
„Bezdech” to rzecz osobliwa. Jest z jednej strony próbą
zbeletryzowania scenariusza filmowego, który przeleżał swoje w szufladzie (15
lat) i nigdy nie został zrealizowany, z drugiej to rodzaj pamiętnika twórcy,
który dzieli się z nami walką o realizację swojego projektu. Projektu, który w
końcu znalazł swój sceniczny wyraz w Teatrze Telewizji.
Perypetie głównej postaci, uznanego na świecie reżysera,
absolwenta łódzkiej Filmówki, który po latach odwiedza stare kąty, dawnych
przyjaciół i znajomych – słowem, konfrontuje się z przeszłością, przeplatają się
z przemyśleniami samego Barta o swoim utworze, o bohaterach, o czytanych
właśnie lekturach, o ludziach, którzy angażują się w jego przedsięwzięcie i o
tych, którzy odcisnęli na nim swoje piętno.
„Razem z najlepszymi
polskimi aktorami i wspaniałym operatorem (Witold Adamek) mam nadzieję
stworzyć spektakl ważny artystycznie, ale też interesujący dla każdego
widza. W tym celu wyposażyłem swojego bohatera w dubeltówkę. Kto wie, może
wystrzeli? Jeśli nie, niechże nas przynajmniej postraszy”.
Cóż strasznego może być w sentymentalnej podróży
opromienionego sławą w Hollywood reżysera? Może to być tytułowy bezdech, krótki
moment zawieszenia między życiem a śmiercią – jak tłumaczy autor, moment, w
którym uświadamiamy sobie cały bezmiar zmarnowanych okazji, a ciężar błędów i
złych decyzji ściąga naszą duszę z chagallowskich
przestworzy do boschowego piekła.
Przerażająca jest też cała ta parada zgorzkniałych typów, z którymi spotyka się
bohater, galerników wrażliwości, którzy przegrali, ponieważ przypadła im rola
tych, którzy czują bardziej i nie mogą inaczej, choć może by chcieli i trochę
zazdroszczą tym, którym w ich mniemaniu się udało.
„- Przyszedłeś się
pochwalić? Siadaj i opowiadaj. Zawsze lubiłam tego słuchać.
- Mam mało czasu.
- Tak? To nie siadaj.
- Przepraszam, że to
tak zabrzmiało, ale nie chodzi o czas dla ciebie.
- Nie? To siadaj.”
Faktycznie bohater nie ma zbyt wiele czasu, właściwie nie ma
go wcale. Za chwilę rozstanie się z tym światem i nie jest do końca przekonany,
czy ma czuć ulgę, czy żal. Podróż, którą odbędzie na kartach książki,
oniryczna, na pograniczu surrealistycznej fantazji i rzeczywistości, przyniesie
więcej pytań, niż odpowiedzi. Tego jednak właśnie oczekujemy po utworach wybitnych,
prawda? „Bezdech” to utwór bardzo bliski twórczości uwielbianego przez Barta Tadeusza
Konwickiego. Nie tylko w wydaniu literackim, ale też filmowym, kłania się nam
tu zwłaszcza „Salto”, rzecz chyba najbardziej charakterystyczna dla tego
wybitnego twórcy, a Bezdech jakby właśnie z jej ducha był wywiedziony. (na zdjęciu obok Tadeusz Konwicki i Bogusław Linda, kadr ze spektaklu TV Andrzeja Barta "Bezdech")
Na ile udało się to przełożyć na język teatru telewizji, nie miałem jeszcze okazji sprawdzić. Czekam, aż któraś ze stacji powtórzy jeszcze
kiedyś ten spektakl, bo nie sądzą, żeby Bart zmarnował tak znakomity materiał.
I jeszcze z taką obsadą: