Autor: Jerzy Illg
Tytuł: Rozmowy
Rok Wydania: 2014
Wydawca: Znak
Na okładce Rozmów
Jerzego Illga zamieszczona jest fotografia Tomka Sikory przedstawiająca autora
z Wisławą Szymborską. Uchwyceni w momencie wspólnego oglądania jakiejś
fotografii, być może rysunku albo tekstu zapisanego na kawałku tekturki.
Sytuacja familiarna, niemal intymna, ich głowy zbliżają się do siebie, on lekko
zaaferowany i rozbawiony ona uśmiechnięta, na stoliku przed nimi żółte
tulipany, szklanka, kubek, popielniczka, słowem przyjazna i zażyła atmosfera,
sprzyjająca intymnej rozmowie. I takie właśnie są tytułowe Rozmowy, które na przestrzeni prawie trzydziestu lat odbył autor z
twórcami nieprzeciętnymi. Nie są to klasyczne wywiady, zbiór błyskotliwych
odpowiedzi na trudne czy drażliwe pytania. To właśnie rozmowy starych znajomych
o tym co dla nich najważniejsze, o innych starych znajomych, o życiu i
literaturze.
Jerzy Illg, redaktor naczelny krakowskiego Znaku,
przygotował to wydawnictwo, by uczcić w ten sposób 55-lecie istnienia Znaku. To
rozmowy serdeczne, płynące z niekłamanej ciekawości drugiego człowieka.
Układają się one w niezwykłą lekcję historii literatury (nie tylko polskiej).
Książka uzupełniona jest fotografiami z prywatnego archiwum autora, słowem
wstępnym zaś opatrzył ją Tadeusz Sobolewski. „Swoboda czy nawet pełna bezceremonialność – pisze Sobolewski – z jaką Illg podchodzi do swoich rozmówców
kryje zachwyt – niemodny dzisiaj w epoce nieufności, obalonych autorytetów, gdy
zło świata, traktowane jako towar medialny, przyjmuje się za oczywistość.”
Choć rozmówcami są literaci, nawet jeśli wśród nich pojawia
się mistrz celulojdowych ruchomych obrazków ze Śląska czyli Kazimierz Kutz, to
rozmowa dotyczy jego prób literackich, całość nie robi wrażenie filologicznej przemądrzałej
dysputy li tylko dla namaszczonych wrażliwością na słowo bibliofilów. Jest dokładnie
odwrotnie. W sposób nie nachalny, niejako między słowami, przemycono tutaj
sporo celnych uwag nie tylko o życiu - fakt, że niejednokrotnie wyjątkowo
barwnym - twórców, ale także tajników ich warsztatu, inspiracji i recepcji. Z
tą ksiązką (księgą) jest trochę tak, jak z utworem literackim, po który
sięgamy, by rozszerzyć nieco swój własny świat. Dobrze jest więc ją smakować
powoli, by nie utonąć w oceanach doświadczeń i myśli, po jakich przyjdzie nam
pływać podczas lektury.
Illg podzielił swój zbiór na pięć części, które uzupełniają
się cudownie i nawiązują do siebie niejednokrotnie, co mimo kilkudziesięciu
lat, na przestrzeni których toczyły się te rozmowy, czyni z Rozmów zaskakująco spójne dzieło. W
rozdziale pierwszym głos mają Czesław Miłosz i Zofia Hertz, a tematem
przewodnim są – jakże by inaczej – przygody związanie z siedzibą paryskiej
„Kultury”. Miłosz pojawi się osobiście jeszcze w rozdziale trzecim, gdzie do
głosu dojdzie, prócz naszego noblisty jeszcze czwórka poetów kalifornijskich,
mimo wspólnoty miejsca i tematów, wybornie się od siebie różniących. Miłosz
zresztą przewijać się będzie wyjątkowo często w trakcie wielu rozmów,
szczególnie w części drugiej, gdzie posłuchamy wyklętych przez swój kraj poetów
zza wschodniej granicy: Brodskiego czy Venclovę. Będzie też wspominany inny
nasz wybitny twórca, Stanisław Barańczak, nie tylko świetny poeta, ale także
genialny, o czym nie raz zostaniemy zapewnieni, tłumacz.
W obu tych częściach, a szczególnie w drugiej ogromny nacisk
położony jest na wagę jaką miała twórczość polskich poetów na swoich sąsiadów
na wschodzie. Cała kultura właściwie, w tym czasopisma, takie jak „Szpilki” czy
nieodżałowany „Przykrój”, który w ostatnich latach całkowicie stracił swój
charakter i styl, nie do przecenienia też były tytuły zagranicznych twórców
wydawany w ciemnych czasach komuny na naszym rynku. Między innymi po to, by je
czytać, wielu uczyło się specjalnie naszego języka. Dziś możemy jedynie
pomarzyć o tym, by znaczyć aż tyle na świecie. „Proszę pana – rzuca Miłosz w rozmowie z lat 90-tych – Polsce grozi
płaskość, wulgarność. Brodzki też ciągle mówił o wulgarności, która grozi w
ogóle światu.”
Ta książka, te rozmowy są z pewnością pewnego rodzaju
odtrutką na rzeczoną płaskość i prymitywizm i póki są tacy rozmówcy jak Illg i
kiedy jest jeszcze z kim rozmawiać, nie należy mieć obaw, że grozi nam
analfabetyczna apokalipsa. Trzeba mieć jednak nadzieję, że znajdzie on swoich
kontynuatorów, którzy nie pójdą na kompromis i nie poddadzą się powszechnej wulgarności,
która zawsze przecież gdzieś tam się czaiła w mroku dziejów, by pognębić
kulturę, smak i niegdysiejszą kindersztubę.