Dzień dobry, Eugeniuszu
Agnieszka Osiecka
ilustracje: Elżbieta Murawska
Nasza Księgarnia, 1969, wydanie I
Kolejna dziecięca lektura wygrzebana z lamusa, gdzie
inspiracją do poszukiwań była twórczość ilustratorska Elżbiety Murawskiej.
Bardziej z myślą o sobie, niż o młodej, której też się spodobała, ale inaczej.
Bo rzecz jest wyborna na kilku płaszczyznach, jak każde dzieło uniwersalne.
Zaczyna się mocnym akcentem, kłapaniem zębami przez glinianego niebieskiego
ptaka. Kupiłem to od razu, kupiła też siedmiolatka, kłapiąca dziobem do rana do
wieczora, bezustannie i nie zawsze na temat, ale zawsze z jakąś intencją. Ta
przemożna potrzeba ekspresji i nieustannej narracji znajduje swoje uzasadnienie
także na kartach tej cudownej historii o szwedzkim glinianym ptaszku
odnajdującym przyjaciół, swoje miejsce i nazwisko w dziwnym kraju nad Wisłą.


Melancholijna historia glinianego ptaka kłapiącego zębami, szukającego swojej
tożsamości, pełna pozornie absurdalnych, momentami niewymownie śmiesznych
epizodów (na wielskiej zabawie z pewnością przyda się fortepian, zabieramy go
ze sobą). To rzecz wielowymiarowa, trafiająca, jako się rzekło, z jednakową
siłą we wrażliwość kilkulatka, co w dojrzałą już, nieco może przytępioną, ale
bardziej wyczuloną na ironię osobowość rodzica. Przede wszystkim fantastycznie
zilustrowana. Ilustracje Elżbiety Wasiuczyńskiej w zbiorze „Osiecka dzieciom”
też dają radę, dzięki stylizacji na dziecięcą kreskę, wpisują się znakomicie w
klimat tekstów, daleko im jednak do kapitalnych impresji Murawskiej z 1969
roku.