Karolina Wiktor
Wołgą przez Afazję
Rok Wydania: 2014
Wydawca: Ha!Art
Wydawca: Ha!Art
„…jednak nie o wiwisekcję tu chodzi, tylko o zrozumienie
choroby, która dotyka bardzo wielu, bo udar jest chorobą cywilizacyjną, a udar
lewostronny zabiera wszystkie kody komunikacji, które znamy, dlatego od
krzaczków poprzez krzywe litery spróbowałam opisać swój nowy świat – świat
Afazji, poczuć jej klimat i poznać architekturę."
Afazja (z greckiego a-fasis - niemota)
to uszkodzenie struktur mózgowych i zaburzenie mechanizmów odpowiadających
za mowę u człowieka, który wcześniej ją opanował.
Mówienie pozwala nam na przekazywanie swoich myśli, stanów, uczuć i komunikatów
innym ludziom. Dzięki tej umiejętności potrafisz zachować łączność ze światem.
Wszystko to można stracić nagle w wyniku uszkodzenia mózgu.
Książka poetycka „Wołgą przez
Afazję” Karoliny Wiktor jest z jednej strony próbą przedstawienia osobliwego
świata afazji („nawet dostałam pracę – korespondenta z Afazji”), z drugiej
rodzajem terapii („sztuka dl sztuki się skończyła”), jakiej poddała się
artystka („dobrze, że wczora robiłam sztukę, dziś mniej się boję”), podczas
rehabilitacji, jaką przechodziła, po udarze, który pozbawił jej funkcji mowy i
drastycznie ograniczył możliwość normalnego kontaktu ze światem. Język poezji
wydaje się więc być szczególnie trafnym wyborem do ekspresji tego osobliwego
stanu, gdy trzydziesto paro letnia kobieta zostaje sprowadzona do perspektywy
5-cio letniej dziewczynki („tutaj wszystko jest i nie ma nic…niby możesz się
poruszać, chodzić, ale nie możesz pisać, czytać, myśleć…kolejne dni…i kolejne…takie
same”), autorka poszukuje kodów, obrazów, które mogły by przekazać jej intuicję
miejsca, stanu, w jaki została nagle wrzucona. Jednym ze skojarzeń jest klimat
powieści braci Strugackich „Piknik na skraju drogi” zekranizowanej przez Andrieja
Tarkowskiego pod tytułem „Stalker”. Przywołana zostaje zona, postapokaliptyczne
pustkowie, ziemia pokryta jałowym radioaktywnym pyłem („…po dwóch wybuchach
mózgu”, „intelektualne pustkowie”), czy czasem bardzo dosadnie, jako „czarna
dupa”, rozumiana jako intelektualna nuda, „pustka i nic świętego” – jak głosiło
nieistniejące już graffiti na jednym z budynków przy ulicy Krasińskiego w
Warszawie. Innym odwołaniem do literatury są tolkienowscy Entowie, czyli rasa
istot wyglądem przypominających drzewa, ale posiadających twarze i kończyny.
Nie umierali, tylko „drzewieli”, czyli przestawali poruszać się i mówić.
Analogia, do osoby po wylewie, dotkniętej wyjątkowo silną afazją, jest chyba aż
nazbyt wyraźna.
Wiktor próbuje definiować wszystko
od początku, a przy okazji, jak przystało na rasowego korespondenta, przybliża
„nam w realu” takie pojęcia jak „afazyjski” czas, przestrzeń czy Bóg ( „Bozia”),
przyjmuje perspektywę dziecka, które, jak wiadomo, potrafi dziwić się rzeczom
najprostszym i pozornie banalnym. Przede wszystkim jednak najważniejszy wydaje
się być akt kreacji, zwłaszcza w warunkach dysfunkcji, niemożności,
niesprawności („jednak wydaje mi się, że ważniejsza od kwaterunku kreatywności
jest sama uroda tworzenia”).
Dla autorki przejażdżka
ultramarynową wołgą (całe szczęście, że nie czarną, zapewne wtedy nie byłoby
nadziei na powrót) przez krainę Afazji trwała około 3 lat i skończyła się
niemal całkowitym wyzdrowieniem. Pozostał bezwład jednej ręki („lewa została
szefem”), czasowe trudności w wymowie („ooo,,,znowu się zacięłam….yyy…utknęłam
w tunelu między L a Ł”), no i „walka o intelekt trwa”.
Książka Karoliny Wiktor prócz tekstu poetyckiego
zawiera też kilka przydatnych informacji odnośnie afazji, liki do stron, gdzie
wiedzę na jej temat można poszerzyć i przede wszystkim odnośnik do bloga
artystki (www.afazja.blogspot.com ), gdzie prócz poetyckich prób Wiktor,
znajduje się całe kompendium wiedzy na temat „imperium afazji” i sposobów
poruszania się po niej. Ten poemat poezji wizualnej to całkiem udany przykład terapeutycznej
funkcji sztuki i jej tak naprawdę nieograniczonych możliwości.