Czarna bezgwiezdna noc
Stephen King
Wydawnictwo Albatros A.Kuryłowicz, 2013
„Historie zamieszczone w tej książce są szalenie
mroczne, jak wskazuje sam tytuł. Czasami pewnie ciężko będzie wam je czytać.
Jeśli tak, mogę was zapewnić, że miejscami równie trudno było mi je pisać.”
Posłowie do rzeczonego zbioru 4 nowel, opublikowanych w 2010 roku, stanowi
bardzo ciekawy materiał, zdradzający kilka tajemnic kuchni mistrza Stephena.
Znajdziemy w nim też podane na tacy inspiracje dla każdego z tekstów oraz potwierdzenie
tego, co przeczuwaliśmy czytając te głęboko osadzone w znanej nam
rzeczywistości historie. Nie ma w nich bowiem ufoków, łaknących krwi samochodów
czy klasycznych wampirów. Są ludzie, a ci jak widomo potrafią przerazić
bardziej niż najwymyślniejsza nawet fantastyczna kreatura. King nie stawia
oczywiście tezy, że ludzie są z gruntu źli i zdolni do niewyobrażalnych
podłości i okrucieństwa. Pokazuje jedynie ich makabryczne zachowania, dogłębnie
je analizując, dopuszczając do głosu argumenty wszystkich stron, bez krytyki i łatwych usprawiedliwień. Ma King tę łatwość w budowaniu postaci, do
których łatwo się zbliżyć, nawet jeśli ich zachowania są odpychające. Jest nie
tylko mistrzem w budowaniu stosownego do uprawianego gatunku nastroju, ale
wspaniale też oddaje realia, w jakiś osadza opowieść. Mistrzowsko konstruuje
dialogi, sprawiając, że wypowiadające je fikcyjne przecież osoby, w naszej świadomości ożywają, brzmią jak
postaci z reportażu, opowieści wścibskiej sąsiadki czy te, z którymi żyjemy pod
jednym dachem. Zaczynamy od obrazka z czasów przed wielkim kryzysem
(opowiadanie zatytułowane 1922), gdzie na zapyziałej farmie misterny i
wydawałoby się prosty plan sfrustrowanego gospodarza zbiera swe mroczne żniwo.
Kolejna historia to odwrócenie perspektywy. W scenografii znanej z Teksańskiej
masakry czy Wrong Turn, śledzimy losy ofiary gwałtu, która skutecznie realizuje
swoją vendettę. Sposób w jaki uzasadnia swoje zachowanie we wnikliwej
introspekcji na jakiej zbudowane jest opowiadanie (Wielki kierowca), przekonuje
do tego stopnia, że nie możemy jej nie kibicować. Z rozważań w klimacie „a jak
ja zachowałbym się na jej miejscu” przechodzimy do problemu zazdrości i
klasycznego hiobowego „dlaczego mnie to spotyka” czy „ile bym dał za to, by
mieć jak inni”. No właśnie, podobno wszystko jest kwestią ceny, wystarczy
jedynie podjąć wyzwanie i spisać cyrograf. Bohater umierający na raka staje
przed szansą dobicia takiej szatańskiej transakcji (Dobry interes). Finałowa
historia z pierwszą tworzą rodzaj klamry spinającą te mroczne opowieści w ciężki
do przełknięcia, bo trudny do zaakceptowania, obraz ludzkiej potworności. Mamy koleją
historię małżeńską (Dobrane małżeństwo) dziejącą się współcześnie, rozwijającą motywy
relacji z najbliższymi nam osobami, o których wydawałoby się wiemy więcej, niż
oni sami. Po raz kolejny okazuje się, że nie tylko ich nie powinniśmy być
pewni, ale i samych siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz