niedziela, 28 kwietnia 2013

Z łóżka lubieżnicy do wieży błaznów


Andrzej Sapkowski, Narrenturm
Supernowa, 2002
Zaprawdę niewielu jest współczesnych krajowych twórców, którzy serwowaliby czytelnikowi przyjemność z obcowaniem z wytworami ich wyobraźni na tak wielu płaszczyznach, jak czyni to Sapkowski.  Już sagą o Wiedźminie pokazał, że potrafi poruszać się z wyjątkową maestrią po różnych tradycjach literackich , że nie ogranicza się do bezpiecznych ram gatunkowych i stylistycznych, że klasycznym rozwiązaniom potrafi nadać współczesny smak. Nie inaczej jest w pierwszej odsłonie husyckiej trylogii zatytułowanej „Narrenturm”. Rzeczona przyjemność, z jaką chłonie się narrację Sapkowskiego, objawia się na wielu płaszczyznach. Przede wszytki jest to bardzo zgrabnie skrojona historia młodzieńca w opałach, gdzie intryga goni intrygę, akcja przechodzi w akcję, wróg staje się sprzymierzeńcem, a pomoc nadchodzi z nierzadko nieoczekiwanej strony. Główny wątek ucieczki Reinmara z Bielawy przed braćmi śląskiego rycerza, któremu tenże Reinman, zwany także Reynevanem, przyprawił był rogi obfituje w takie bogactwo epizodów i pobocznych historii, że nasycić może z powodzeniem każdego żadnego sensacji czytelnika.  Fabularny i epicki rozmach zyskuje na wartości dzięki osadzeniu całej historii w drobiazgowo i barwnie odrysowanemu kontekstowi historycznemu piętnastowiecznej europy. Dbałość o historyczny detal może zaimponować nie tylko laikowi, na szczególne jednak brawa zasługuje autor za przeplatanie tak zwanej prawdy dziejowej z wątkami legendowymi czy baśniowymi niemal. Nie zgrzyta bowiem współobecność postaci w rodzaju Zawiszy Czarnego z szekspirowskimi trzema wiedźmami, umiejętności medyczne głównego bohatera nie wykluczają czarodziejskich sztuczek z lewitacją czy zabawy w egzorcyzmowanie, pościg konno przechodzi płynnie w lot na ławeczce, naturalistyczne obrazy przesłuchań przez inkwizytorskich pachołków przeplatają się ze scenami magicznymi, jak choćby wyborny opis sabatu na górze Ślęży, z jedną z piękniejszych scen erotycznych we współczesnej literaturze. Wszystko to napisane z typowym dla Sapkowskiego wyczuciem językowym i specyficznym, wysublimowanym rzec można, poczuciem humoru, dzięki któremu najbardziej nawet plugawe i odrażające charaktery, mogą liczyć na zrozumienie i bawią przestraszając jednocześnie.
 A charakterów w swym dziele zaprawdę nam Sapkowski nie szczędzi. Bogactwo person, które przewijają się przez karty powieści, może przyprawić o zamęt, im jednak dalej w las, tym bardziej każda z nich znajduje swoje miejsce w historii. Osoby, które zdają się epizodycznymi, pojawiają się częstokroć w bardziej istotnych momentach, a ci, co do których mieliśmy nadzieję na bliższe poznanie, giną w bardziej bądź mniej finezyjny sposób.  Szacunek, z jakim podchodzi autor do historycznego i politycznego tła całej historii, czyni lekturę dodatkowo przyjemną, zaś erudycja, z jaką wplata w opowieść fakty, postaci, dzieła kultury i nauki, przywodzi na myśl tak wieloznaczne i wielopiętrowe dzieła jak sławetne „Imię Róży” Eco. Nadmienić też trzeba, że lektura Wieży Błaznów, bo tak tłumaczyć należy tytuł pierwszej odsłony trylogii husyckiej, bardziej bawić będzie zwolenników powieści łotrzykowskiej niż klasycznego fantasy. Ci jednak, których urzekł Wiedźmin, nie powinni czuć się zawiedzeni. Na drodze Reinmara też staje cała masa potworności, pod postacią ludzką jednak bardziej niż bazyliszkową, czy będzie to rzekomo święta inkwizycja, czy boży ponoć wojownicy.