Pokazywanie postów oznaczonych etykietą polish jazz. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą polish jazz. Pokaż wszystkie posty

środa, 2 września 2015

Cały ten zgiełk, czyli intymnie o jazzie

 
Jolanta Fajkowska
Muzyka z profilu i en face. Rozmowy o jazzie
Rok Wydania: 2015
Wydawca: Bellona


Jazz lubię, jak koń owies – pozwolę sobie sparafrazować sławetną wypowiedź niesławnej posłanki nieistniejącej już partii o chłopskim rodowodzie, by umotywować powód sięgnięcia po książkę z rozmowami o jazzie. Muszę także przyznać, iż zaintrygowało mnie też to, że rozmowy w niej pomieszczone, przeprowadziła na falach, też zresztą już nieistniejącej w dawnym formacie (teraz to pożal się boże play lista z rąbanką), rozgłośni radiowej VOX FM, pani Jolanta Fajkowska, którą do tej pory kojarzyłem jedynie ze szklanym ekranem. Pomysł, by rozmowy te, przeprowadzone na przestrzeni kilku lat, okazał się ze wszech miar trafiony. Rzecz bowiem jest wyborna, a co najważniejsze trafi także do czytelnika nie pałającego jakąś szczególną atencją do tego konkretnego gatunku muzyki. Mimo iż jazz jest wątkiem przewodnim, wokół niego krążą myśli i słowa interlokutorów, to jednak w istocie są to rozmowy o tak szerokim spektrum spraw i tematów, że spokojnie można oddać się ich lekturze bez obawy, że temat może nas nie zainteresować.
Każda z odpytywanych postaci to osobowość dużego formatu, nie tylko dlatego, że jest artystą, ale zwyczajnie ciekawą, wielowymiarową postacią, która choć żyje muzyką i dla muzyki, to jednak nie stawia się ponad zwyczajnym życiem, nie spogląda na szarą rzeczywistość z wyimaginowanego piedestału, charakterystycznego raczej dla gwiazd popu, które zresztą, zazwyczaj prócz zewnętrznego blichtru nie mają zbyt wiele do zaoferowania światu. Skromność, autoironia i zdrowy dystans aż biją z wypowiedzi rozmówców Fajkowskiej, dzięki czemu czyta się te wypowiedzi jako kapitalne historyczne świadectwa siermiężnych czasów, gdy rodziła się w PRL-owskiej Polskiej scena jazzowa. Scena muzyczna w szerokim znaczeniu, bo jak się okaże niektórzy z artystów zaistnieli także w świadomości szerszej publiczności. Starczy wspomnieć takie postaci jak Stanisław Soyka, Andrzej Rosiewicz, Krzesimir Dębski czy Urszula Dudziak. To, co stanowi jednak w moim mniemaniu prawdziwą sól tych rozmów, to imponderabilia, cała masa anegdot, zabawnych, szokujących, doniosłych czy lekko zabarwionych skandalem ocierających się o prasę brukową. Nie może być inaczej, gdy rozmawia się z ludźmi takiego formatu, jak rozmówcy, z którymi udało się porozmawiać Fajkowskiej, a obiektami rzeczonych dykteryjek są takie postaci jak Komeda czy Tyrmand oraz takie kultowe miejsca jak klub Tygmont czy SPATiF.
Jazz to wolność – pisze autorka w słowie wstępnym, jazz to improwizacja, niczym nie skrępowana możliwość ekspresji, zjawisko, którego do końca zdefiniować nie potrafią nawet parający się nim artyści. Cóż, gdyby można było go nazwać, określić jego ramy i wtłoczyć w jednoznaczną formułę, pewnie straciłby nie tylko swój intrygujący charakter, ale być może nawet sens. Do takich wniosków nastrajają te rozmowy, jestem też przekonany, że nie jeden z czytelników zapragnie sięgnąć po płyty z muzyką bohaterów „Rozmów o jazzie”. Dzięki tej pozycji sam dokonałem kilku muzycznych odkryć, pojawiła się też potrzeba zgłębienia wielu wątków historycznych pojawiających się między słowami, czasem nawet mimochodem. W tym miejscu kieruję głęboki ukłon w stronę wydawnictwa Bellona, które publikacją tej pozycji dołożyło kolejną cegiełkę do wspaniałego dzieła rozświetlania mroków czasu, który minął, ale który nie powinien być zapomniany. 
Na koniec pozwolę sobie przytoczyć fragment wypowiedzi Andrzeja Jagodzińskiego, który wsławił się kapitalnymi jazzowymi interpretacjami utworów Chopina:
Jest taka krążąca w naszym kraju i nie tylko u nas opinia, że jazz to hałas, zgiełk. Jednym z największych osiągnięć naszego chopinowskiego jazzowani jest to, że klasycy zaczęli interesować się jazzem. Kiedy usłyszeli nasze wykonanie Chopina, dziwili się: „to jest jazz? Naprawdę to jest jazz, co wy gracie?”. I odwrotnie. Jazzmani, gdy słuchali naszych wykonań chopinowskich: „to jest Chopin, naprawdę? To wcale nie jest nudne”. Prawdopodobnie przyciągnęliśmy jakiś procent słuchaczy zarówno klasyki, jak i jazzu